W Polsce, zgodnie z raportem NFZ z 2019 r. na niewydolność serca (NS) choruje prawie 1,5 mln osób, której leczenie rocznie pochłania ponad 1,5 mld złotych. Ponadto, te koszty wciąż rosną - w latach 2014-2019 zwiększyły się o 100 proc. I wciąż najwięcej funduszy pochłania leczenie szpitalne, czyli hospitalizacje chorych. Wciąż choroba jest o krok przed lekarzami mimo dostępnych w Polsce nowoczesnych, skutecznych i kosztowo-efektywnych terapii. Gdzie zatem jest problem? W refundacji.
Niewydolność niejedno ma imię
Jak tłumaczy prof. Przemysław Mitkowski, Prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, podstawą leczenia NS jest leczenie przyczynowe. A te mogą być różne.
W niewydolności serca, która związana jest z wadami zastawkowymi, nadciśnieniem tętniczym, w czy mniejszym stopniu, innymi chorobami serca próbujemy usunąć przyczynę. U chorych, którzy mają chorobę niedokrwienną serca, ale nie mają jeszcze martwicy, czyli nie przebyli rozległego zawału, próbujemy poszerzyć naczynia wieńcowe aby poprawić ukrwienie mięśnia sercowego. U chorych z wadami zastawkowymi stosujemy różne zabiegi, które mają je wyeliminować. Nadciśnienie tętnicze staramy się skutecznie leczyć farmakologicznie. Nie zapominajmy również o roli profilaktyki pierwotnej we wszystkich chorobach cywilizacyjnych, w tym, w NS. - wymienia profesor. - Podstawą leczenia niewydolności serca jest właśnie farmakoterapia, którą włączamy od początku w celu eliminacji objawów i poprawy rokowania, czyli de facto wydłużenia życia. U chorych, u których po 3 miesiącach farmakoterapii nie udaje nam się poprawić frakcji wyrzutowej serca chorego, czyli w dalszym ciągu jest obniżona i wynosi 35 proc. lub mniej, wszczepiamy urządzenia.
Mechaniczny anioł stróż
Pierwszą grupą urządzeń są kardiowertery-defibrylatory, które zmniejszają ryzyko nagłego zgonu u chorych z niewydolnością serca, u których jest ono bardzo wysokie z powodu groźnych komorowych zaburzeń rytmu serca.
Te urządzenia są w stanie automatycznie rozpoznać i przerwać groźne komorowe zaburzenia rytmu i dzięki nim możemy uratować życie pacjentom. - wyjaśnia profesor.
Kolejna grupa to stymulatory serca do stymulacji resynchronizującej, które mogą mieć funkcję kardiowertera-defibrylatora lub nie. Wskazania do wszczepienia tego rodzaju urządzeń ma ok. 30 proc. chorych.
Zalecenia Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego mówią, że chorzy, którym wszczepiamy urządzenia, powinni być objęci zdalnym monitoringiem, który ratuje życie i zdrowie pacjentom, a dodatkowo zapobiega drogim hospitalizacjcom przewidując groźne incydenty sercowo naczyniowe nawet na 14 dni przed ich wystąpieniem. Standardowa kontrola urządzeń odbywa się co 6-12 miesięcy, a w zdalnym monitoringu obserwujemy pacjenta 24h/dobę i możemy szybko reagować zapobiegając ciężkiemu inwalidztwu m.in. z powodu powikłań zakrzepowo-zatorowych, w tym udarowi mózgu. Niestety na razie, zdalny monitoring nie jest refundowany, trwają rozmowy z Ministerstwem Zdrowia i mamy nadzieję, że niebawem pacjenci będą mogli korzystać z tej ważnej technologii. Podobnie, wiele nowoczesnych leków z grupy flozyn, przeciwpłytkowych czy przeciwmiażdżycowych mimo upływu lat, wciąż nie są refundowane w Polsce, podczas, gdy pacjenci w całej Europie mogą z nich korzystać z dużym sukcesem terapeutycznym i korzyścią dla budżetu państwa. Mimo, że fizycznie dostępne, większości pacjentów nie stać na tak drogie leczenie i my, jako lekarze, musimy proponować farmakoterapię starszej generacji, nie tak skuteczną. Refundacja nowoczesnych terapii w najbliższej przyszłości jest więc niezwykle istotna dla zdrowia i życia ponad miliona osób w Polsce. - podkreśla profesor.
Autor:
Ewelina Zych-Myłek
Instytut Świadomości w ramach kampanii Niewidzialna Niepełnosprawność
Comments